niedziela, 15 sierpnia 2010

Zagubiona panda na górze i straszne podróże!

Dzisiaj była straszna burza. Nie wiem czy na Panfu kiedykolwiek taka była. Chmury zasłoniły w części góry. Wzięłam w łapki lornetkę i spojrzałam na czubek góry i nie mogłam uwierzyć! Na czubku siedziała jakaś panda! Na Panfu nie byłoby w tym nic nad zwyczajnego, ale to były Tatry!
Aż poskoczyłam, zapięłam guzik mojego czerwonego płaszczyka i pobiegłam po pomoc.
-Ratunku! Ratunku! Panda w nie bezpieczeństwie! - Wołałam, a ludzie którzy jeszcze się do mnie nie przyzwyczaili gapili się jak na kosmitkę i powtarzali z nie dowierzaniem.
-Panda? Tutaj?! Panda!!!


W końcu spotkałam człowieka, który mnie o wszystko wypytał. Wyjaśniłam mu, co widziałam. Szybko zabrał mnie w dziwne miejsce i wpakował do środka helikoptera. Podleciałam z nim. Widok był piękny. Tak samo jak z czubka Nosala, albo z kolejki linowej.
-Gdzie mam lecieć?! - Wyrwał mnie z marzeń pilot.
-Ee... - Zastanowiłam się. - Prosto! - Oprzytomniałam.
Nagle zobaczyłam czarną kropkę. Panda się skuliła i chyba trzęsła.
-Tutaj! Tu! Proszę Pana! Tutaj jest! - Wołałam jak oszalała. Helikopter spuścił linę - drabinę, ale panda ani rusz! Nie wiele myślałam, gdy skoczyłam na drabinkę i zeszłam na szczyt góry. Podeszłam do pandy i złapałam z rękę. Było strasznie głośno od helikoptera, więc nie usłyszałam co pisnęła panda, odsunąwszy się ode mnie. Złapałam ją jeszcze raz, ale teraz panda krzyknęłam.
-Kim jesteś?! Zostaw mnie?! Co to za dźwięk?!- Krzyczała panda zrozpaczona.
-To helikopter! Przyleciał po ciebie, chodź!- Krzyknęłam tak, by mogła usłyszeć, panda podniosła wzrok, ale nie na mnie, ani na helikopter. Patrzyła gdzieś w głębię. Złapałam ją i ledwo nie spadłam z drabinki. Potem gdy wylądowaliśmy panda przyznała mi się, że to wszystko dlatego, bo jest niewidoma.
-Poszłam z moimi przyjaciółmi zdobywać szczyt, kiedy nagle poczułam, że nie ma nikogo w pobliżu. - Powiedziałam bliska płaczu. - A potem ten głośny głos silnika! Myślałam, że umrę!

Ja z pandą poszłyśmy później do karczmy na pierogi. Obiecałam jej, że wracając na Panfu, wezmę ją ze sobą.

0 komentarze:

Prześlij komentarz