środa, 27 października 2010

Halloweenowy szał

Hej!
Już w tą niedzielę odbędzie się Halloween.
I z tej okazji na Panfu pojawiło się dużo nowości, m.in.:

Pojawiły się nowe halloween'owe meble.
Oto one:
Podobają Wam się?
Mi bardzo, aczkolwiek regał jest według mnie za drogi.

Oprócz tego Max i Ella wysłali nam wiadomość.
Oto ona:

Dodatkowo dołączyli prezent.
Oto on:
Podoba Wam się?
Mi bardzo :-)

Ponadto na dziedzińcu w zamku stoi Bonez... Tak naprawdę to jest przebrany za niego Carl Caruso.
Jeśli wygracie z nim w grze ,,kamień, papier, nożyce" dostaniecie halloween'owy prezent.

Pandy posiadające Złotą Kartę mają wybór między tymi przebraniami lub pieniędzmi:

Pandy nie posiadające Złotej Karty dostają takie girlandy:

Pisała dla Was: Dziennikarz Daga95

Nocna przygoda

Kilka dni temu obudziłem się o... 24:00. Właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda. Zwykle, gdy budzę się o tej godzinie nie za dobrze idzie mi zaśnięcie znowu, więc pomyślałem, że pooglądam telewizje. TPN - koniec programu, Pansat - koniec programu, PTV - jakieś denne piosenki, VIPA - maraton z "The Smashing Pancakes". Nareszcie coś fajnego. Na moje nieszczęście po jakichś pół godziny wyłączyli prąd. Zgłodniałem, więc pomyślałem, że coś zjem, jednak lodówka i każda szafka była pusta, więc wybrałem się do Miasta. Wiedziałem, że chodzenie po nocy to nie najbezpieczniejsza rzecz na świecie, ale pomyślałem, że to tylko krótki spacerek. Zamknąłem drzwi od chatki na klucz i wyszedłem na dwór. Było ciemno i świeciło się tylko kilka lamp, jak to w nocy, ale to nie robiło wielkich trudności. Chodziłem sobie po mieście, kiedy prawie całe Panfu spało. Oglądałem wystawy sklepowe i różne takie. Nagle naprzeciwko mnie przebiegł jakiś cień.
-Levy, weź, to tylko wyobraźnia - powiedziałem do siebie, ale to nie była wyobraźnia, bo koło mnie stanął nagle... uciekinier z więzienia (i to takiego dla na prawdę niezłych przestępców)
-No ja nie mogę... - powiedziałem. 
-No, no. Mała panda wybrała się na nocny spacerek? Nie wiesz, że nie chodzi się po zmroku? Dawaj całą kasę jaką masz, to oszczędzę ci bólu.
- W twoich snach! - krzyknąłem do bandziora, z całej siły walnąłem go w brzuch i zacząłem wiać.
Krótko mówiąc: przestępca strasznie wkurzył się za to, co mu zrobiłem i zaczął mnie gonić.
Pobiegłem do chatki i zacząłem szukać kluczy. Okazało się, że zgubiłem je gdy uciekałem...
- I tylko tego mi brakowało! - krzyknąłem i zacząłem szukać kryjówki. Pobiegłem do Miasta i chciałem schować się w sklepie, ale zapomniałem, że był zamknięty, więc cóż... rozbiłem okno i wskoczyłem do środka. Złodziejowi nie trudno było zobaczyć rozbitą szybę sklepu.
- Już po mnie - Szepnąłem z rozpaczą do siebie, kiedy przypomniało mi się, że mam przy sobie komórkę. Mogę zadzwonić na policję! Ale bateria mi się rozładowała... więc sam musiałem "pobawić się" w policję. I wtedy się zaczęło, bo jak tu złapać jednego z najgroźniejszych przestępców Panfu?! Jakoś się uda. Pożyczyłem trochę rzeczy ze sklepu i zacząłem jak najszybciej robić pułapkę. Ale złodziej, to nie jakieś zwierzę, że łatwo wejdzie w zasadzkę. Trzeba trochę pomyśleć. Dycha - nie nabierze się. Portfel - też nie, ale ja... będzie chciał się odegrać za to, że przestawiłem mu żołądek z trzustką. Stanąłem przed pułapkom, a gangster od razu dał się nabrać i "cudem" wpadł w zasadzkę. Potem zostawiłem go w Mieście
- Policja na pewno przyjdzie tu i zrobi swoje - pomyślałem i poszedłem do domu. Po drodze udało mi się znaleźć klucze, więc spokojnie wróciłem do chatki. Spojrzałem na zegarek: 07:50, a lekcje zaczynają się o ósmej...

Zwykły - niezwykły dzień...

Hej Pandy!

   Co u Was słychać? Bo ja się czuje jakoś tak zwykle - niezwykle... Pewnie zapytacie "dlaczego?". Otóż... Hm... Sami się dowiecie: Dziś rano wstałam baaaardzo późno. Zjadłam na śniadanie przepyszne tosty z bambusem. Następnie udałam się na basen, aby nieco popływać i spalić zbędne kilogramy (których sporo zostało mi z wakacji hi hi hi). Ratownik spytał się mnie, czy coś jadłam w przeciągu ostatniej półgodziny. Odpowiedziałam zgodnie z prawną, że tak ale minęło już dokładnie dwadzieścia pięć minut. Kazał mi zaczekać jeszcze pięć, ale ja jak zwykle niecierpliwa zignorowałam go i prędko wskoczyłam do basenu myśląc "co takiego się może stać?". Ku mojemu zdziwieniu woda zamiast jak to ma zwyczaju wypychać moje pandzie ciałko na powierzchnię basenu zaczęła mnie wciągać ku jego głębi. Ogromnie się przeraziłam. Nie mogłam wypłynąć! Już miałam płynąć do drabinki aby jak najprędzej wynurzyć się z tej zdradliwej otchłani, kiedy ujrzałam przed swoim noskiem mały błyszczący przedmiot. Chwyciłam go zwinnym ruchem i... w tym momencie zostałam z basenu wyciągnięta przez ratownika za nogę. Patrzył na mnie wystraszonym wzrokiem. -Nic Ci nie jest? - zapytał. -N... Nie.. Chyba nic... - odparłam równie wystraszona jak on. -Dobrze, że nic Ci się nie stało - odetchną z ulgą. Postanowiłam zaczekać jeszcze co najmniej półgodziny zanim ponownie zdecyduję się wejść do wody. Usiadłam na jednym z leżaków jak najdalej wody, chwyciłam gazetę, którą ze sobie przyniosłam. Nie była zbyt ciekawa w związku z czym odłożyłam ją po paru minutach. Kiedy tak znudzona leżeniem, wygrzewając się na słońcu przypomniałam sobie o moim "basenowym" znalezisku. Ów przedmiot leżał właśnie na trawie obok mnie, chwyciłam go w moją łapkę po czym zbliżyłam do oczu. To był pierścionek! I... i... i to w dodatku zaręczynowy! Pomyślałam sobie o jakiejś szczęśliwej parze, o parze, którą w dodatku stać na takie drogie błyskotki. W moim pandzim serduszku pojawiła się zawiść. -A to miał być taki miły, zwyczajny dzień - pomyślałam rozgniewana. Postanowiłam nie oddać pierścionka.
   Następnego dnia zauważyłam, że w San Franpanfu wiszą informację o zaginionym pierścionku. W Mieście to samo, na Zamku Kamaria pocieszała jakąś ładną, zapłakaną, młodą pannę w sukni ślubnej. Jaką ona miała suknię! Z dwumetrowym trenem! -Dziś miał być mój najważniejszy dzień w życiu! - płakała wtulając się w Kamarię, która za wszelką cenę próbowała ją pocieszyć. -Nie martw się. Twój pierścionek na pewno się znajdzie... - mówiła co chwilę wróżka przytulając zapłakaną dziewczynę. W tym momencie postanowiłam, że oddam pierścionek, już sięgałam do kieszeni, kiedy nagle zorientowałam się, że zostawiłam pierścionek na Basenie. Zaczęłam płakać, jak ja mogłam zrobić coś tak paskudnego? W moim pandzim serduszku coś pękło. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. To było straszne. Zauważyła mnie Kamaria, która wciąż pocieszała pannę młodą. -Co się stało? - zapytała. -Ja... Ja... j... ja... - nie potrafiłam powiedzieć nic poza tym. W końcu mi się udało: -Ja znalazłam jej pierścionek, ale... ale... ja go zgubiłam! - krzyknęłam i ponownie zaniosłam się płaczem. -Nie martw się, znajdziemy go - powiedziała Kamaria i poklepała mnie po ramieniu, po czym wróciła, aby opowiedzieć całą historię pannie młodej. Kiedy wszystkie się uspokoiłyśmy poszłyśmy na Basen poszukać pierścionka. -Tam jest! - krzyknęła panna młoda (jeszcze w sukni ślubnej) i wskoczyła do Basenu. Po chwili wynurzyła się z wody z pierścionkiem zaręczynowym na palcu. Kamaria wysuszyła jej suknię magicznym zaklęciem i wróciłyśmy na Zamek, gdzie czekał już pan młody. Zostałam gościem honorowym na ich weselu i razem z innymi zaproszonymi tańczyłam do rana. Jak to dobrze, że wszystko dobrze się skończyło!

PS. Ciekawicie się dlaczego ten dzień był taki zwykły-niezwykły? Zwykły dlatego, że historia ta działa się na Panfu, gdzie takie niezwykłe rzeczy zdarzają się codziennie! :)

Wasza dziennikarka Zubika