środa, 27 października 2010

Nocna przygoda

Kilka dni temu obudziłem się o... 24:00. Właśnie wtedy zaczęła się moja przygoda. Zwykle, gdy budzę się o tej godzinie nie za dobrze idzie mi zaśnięcie znowu, więc pomyślałem, że pooglądam telewizje. TPN - koniec programu, Pansat - koniec programu, PTV - jakieś denne piosenki, VIPA - maraton z "The Smashing Pancakes". Nareszcie coś fajnego. Na moje nieszczęście po jakichś pół godziny wyłączyli prąd. Zgłodniałem, więc pomyślałem, że coś zjem, jednak lodówka i każda szafka była pusta, więc wybrałem się do Miasta. Wiedziałem, że chodzenie po nocy to nie najbezpieczniejsza rzecz na świecie, ale pomyślałem, że to tylko krótki spacerek. Zamknąłem drzwi od chatki na klucz i wyszedłem na dwór. Było ciemno i świeciło się tylko kilka lamp, jak to w nocy, ale to nie robiło wielkich trudności. Chodziłem sobie po mieście, kiedy prawie całe Panfu spało. Oglądałem wystawy sklepowe i różne takie. Nagle naprzeciwko mnie przebiegł jakiś cień.
-Levy, weź, to tylko wyobraźnia - powiedziałem do siebie, ale to nie była wyobraźnia, bo koło mnie stanął nagle... uciekinier z więzienia (i to takiego dla na prawdę niezłych przestępców)
-No ja nie mogę... - powiedziałem. 
-No, no. Mała panda wybrała się na nocny spacerek? Nie wiesz, że nie chodzi się po zmroku? Dawaj całą kasę jaką masz, to oszczędzę ci bólu.
- W twoich snach! - krzyknąłem do bandziora, z całej siły walnąłem go w brzuch i zacząłem wiać.
Krótko mówiąc: przestępca strasznie wkurzył się za to, co mu zrobiłem i zaczął mnie gonić.
Pobiegłem do chatki i zacząłem szukać kluczy. Okazało się, że zgubiłem je gdy uciekałem...
- I tylko tego mi brakowało! - krzyknąłem i zacząłem szukać kryjówki. Pobiegłem do Miasta i chciałem schować się w sklepie, ale zapomniałem, że był zamknięty, więc cóż... rozbiłem okno i wskoczyłem do środka. Złodziejowi nie trudno było zobaczyć rozbitą szybę sklepu.
- Już po mnie - Szepnąłem z rozpaczą do siebie, kiedy przypomniało mi się, że mam przy sobie komórkę. Mogę zadzwonić na policję! Ale bateria mi się rozładowała... więc sam musiałem "pobawić się" w policję. I wtedy się zaczęło, bo jak tu złapać jednego z najgroźniejszych przestępców Panfu?! Jakoś się uda. Pożyczyłem trochę rzeczy ze sklepu i zacząłem jak najszybciej robić pułapkę. Ale złodziej, to nie jakieś zwierzę, że łatwo wejdzie w zasadzkę. Trzeba trochę pomyśleć. Dycha - nie nabierze się. Portfel - też nie, ale ja... będzie chciał się odegrać za to, że przestawiłem mu żołądek z trzustką. Stanąłem przed pułapkom, a gangster od razu dał się nabrać i "cudem" wpadł w zasadzkę. Potem zostawiłem go w Mieście
- Policja na pewno przyjdzie tu i zrobi swoje - pomyślałem i poszedłem do domu. Po drodze udało mi się znaleźć klucze, więc spokojnie wróciłem do chatki. Spojrzałem na zegarek: 07:50, a lekcje zaczynają się o ósmej...

0 komentarze:

Prześlij komentarz