wtorek, 24 sierpnia 2010

Konkurs gotowania, czyli czas czarowania!


 Opowiadanie Dziennikarki @Emilki@
pt. "Konkurs gotowania, czyli czas czarowania":

Był piękny, słoneczny, bezchmurny poranek. Obudziłam się około godziny 9:00. Listonosz zdążył już donieść "Poranne Newsy z Panfu". Pozwoliłam sobie przeczytać parę stron, lecz coś przykuło moja uwagę. Było to ogłoszenie w owej gazecie. "Konkurs gotowania u Bruna", tak na nagłówku było zapisane. "Dzisiaj o 12:00, w Restauracji w San Franpanfu".




- Mogę spróbować - pomyślałam - Tylko co ugotuję?
-Hmmm... zajrzę do książki kucharskiej - głośno pomyślałam.


Już chciałam po nią sięgnąć, lecz wiatr mocno zawiał i zrzucił z łóżka gazetę. Otwarła się właśnie na tej stronie z ogłoszeniem. Postanowiłam przeczytać jeszcze raz ogłoszenie: "W tym konkursie liczy się pomysł i wykonanie, więc proszę nie używać kucharskich książek".


Mój pomysł zrujnowany, ale no cóż, nie wszystko zawsze musi pójść zgodnie z planem. Teraz muszę bardziej pomyśleć. Może przyrządzę pizze z bambusem? Każdy zna te danie...

Albo zapiekanka? Nie!

I tak myślałam z 2 godziny. Była już 11, czyli tylko godzina do 12. Ubrałam czapkę i fartuch kucharski. I zaczynało się prawdziwe myślenie.


-Już wiem co ugotuje! - wykrzyknęłam na całą chatkę.


Przygotowałam potrzebne produkty do przepisu i pobiegłam już do Restauracji. Tam czekał Bruno wraz z 3 pandami.


-Witaj! Czy ty też na konkurs? - zapytał Bruno.

-Tak - krótko odpowiedziałam.

-Wspaniale! Teraz musimy poczekać na inne pandy. - oznajmił Bruno.

Po paru minutach przyszły kolejne pandy. Razem uczestników było 7. W końcu wybiła 12.

- No moi kucharze! Do roboty, macie tylko godzinkę! - wykrzykiwał Bruno.

Zabrałam się do roboty natychmiast. Kroiłam bambusy, przekrajałam śliwki i wyciskałam sok z pomarańczy. Wrzuciłam wszystko do misy i wymieszałam.



I tak minęła mi godzina gotowania. Bruno zadzwonił dzwonkiem i wszyscy uczestnicy przestali gotować. Kucharz teraz spróbuje wszystkich dań i najlepszemu wręczy niebiesko złotą rozetkę.

Przyszła kolej na moją sałatkę. Wziął łyżkę i znużył w potrawie... włożył do ust.

- Mniam! To najlepsza potrawa jaką kiedykolwiek jadłem! Zasługujesz na nagrodę! - wykrzyknął Bruno.

-Dzię... dziękuje - od powiedziałam na to wszystko cichutko.

Wszyscy bili mi brawa. Naprawdę bardzo się zdziwiłam. Bruno zajadał się moją sałatką, a ja wróciłam do domu. Zrobiłam sobie jeszcze jedną sałatkę i rzeczywiście była nawet dobra.
Od tej pory gotowanie zostało moim ulubionym hobby.
Koniec!
(Opowiadanie by @Emilka@/don't copy)

1 komentarze:

Ooo...
Jakie super opowiadanie!
Też bym dała SO.
Znaczy u mnie to Wyróżnienie :]

Prześlij komentarz