pt. "Konkurs gotowania, czyli czas czarowania":
Był piękny, słoneczny, bezchmurny poranek. Obudziłam się około godziny 9:00. Listonosz zdążył już donieść "Poranne Newsy z Panfu". Pozwoliłam sobie przeczytać parę stron, lecz coś przykuło moja uwagę. Było to ogłoszenie w owej gazecie. "Konkurs gotowania u Bruna", tak na nagłówku było zapisane. "Dzisiaj o 12:00, w Restauracji w San Franpanfu".
- Mogę spróbować - pomyślałam - Tylko co ugotuję?
-Hmmm... zajrzę do książki kucharskiej - głośno pomyślałam.
Już chciałam po nią sięgnąć, lecz wiatr mocno zawiał i zrzucił z łóżka gazetę. Otwarła się właśnie na tej stronie z ogłoszeniem. Postanowiłam przeczytać jeszcze raz ogłoszenie: "W tym konkursie liczy się pomysł i wykonanie, więc proszę nie używać kucharskich książek".
Mój pomysł zrujnowany, ale no cóż, nie wszystko zawsze musi pójść zgodnie z planem. Teraz muszę bardziej pomyśleć. Może przyrządzę pizze z bambusem? Każdy zna te danie...
Albo zapiekanka? Nie!
I tak myślałam z 2 godziny. Była już 11, czyli tylko godzina do 12. Ubrałam czapkę i fartuch kucharski. I zaczynało się prawdziwe myślenie.
-Już wiem co ugotuje! - wykrzyknęłam na całą chatkę.
Przygotowałam potrzebne produkty do przepisu i pobiegłam już do Restauracji. Tam czekał Bruno wraz z 3 pandami.
-Witaj! Czy ty też na konkurs? - zapytał Bruno.
-Tak - krótko odpowiedziałam.
-Wspaniale! Teraz musimy poczekać na inne pandy. - oznajmił Bruno.
Po paru minutach przyszły kolejne pandy. Razem uczestników było 7. W końcu wybiła 12.
- No moi kucharze! Do roboty, macie tylko godzinkę! - wykrzykiwał Bruno.
Zabrałam się do roboty natychmiast. Kroiłam bambusy, przekrajałam śliwki i wyciskałam sok z pomarańczy. Wrzuciłam wszystko do misy i wymieszałam.
I tak minęła mi godzina gotowania. Bruno zadzwonił dzwonkiem i wszyscy uczestnicy przestali gotować. Kucharz teraz spróbuje wszystkich dań i najlepszemu wręczy niebiesko złotą rozetkę.
Przyszła kolej na moją sałatkę. Wziął łyżkę i znużył w potrawie... włożył do ust.
- Mniam! To najlepsza potrawa jaką kiedykolwiek jadłem! Zasługujesz na nagrodę! - wykrzyknął Bruno.
-Dzię... dziękuje - od powiedziałam na to wszystko cichutko.
Wszyscy bili mi brawa. Naprawdę bardzo się zdziwiłam. Bruno zajadał się moją sałatką, a ja wróciłam do domu. Zrobiłam sobie jeszcze jedną sałatkę i rzeczywiście była nawet dobra.
Od tej pory gotowanie zostało moim ulubionym hobby.
Koniec!
(Opowiadanie by @Emilka@/don't copy)
1 komentarze:
Ooo...
Jakie super opowiadanie!
Też bym dała SO.
Znaczy u mnie to Wyróżnienie :]
Prześlij komentarz