sobota, 7 sierpnia 2010

Odchodzę!


Siema Cie! Jak zapewne przeczytaliście tytuł nagłówka, który brzmiał: "Odchodzę!" wiecie, że ech... odchodzę! Naprawdę miło mi się w Redakcji pracowało. Kadra jest naprawdę wspaniała. A Redaktor Naczelna to po prostu cud miód. Lecz niestety muszę odejść. Elisza skończyła swoją tutejszą misję. Cieszę się, że czytaliście moje artykuły i pisaliście komentarze. Mam nadzieję, że zapamiętacie mnie jako Waszą wspaniałą redaktorkę! ;] Życzę całej kadrze dużo weny pisarskiej ( bo od niej powstają właśnie wspaniałe artykuły ) I życzę Wam, czytelnikom dużo szczęścia, bo kto wie, może mnie zastąpicie ;).

P.S. To jest moje oficjalne pożegnanie. Wiem, że go nie przeczytacie, ale nie lubię żegnać się bez słowa ;].

5 komentarze:

Szkoda, że odchodzisz. Byłaś nami dalej jesteś bardzo droga. Jest nam trochę smutno, ale pamiętaj, że zawsze możesz do nas powrócić! Mam nadzieję, że to się kiedyś stanie. Teraz przyszła pora na zasłużony odpoczynek. :-)

na pewno kiedyś powrócę, lecz nie wiem kiedy. Może za rok albo za pół roku. Przez ten czas bede uważnie śledzić Wasz blog ^^

Elisza to moja najlepsza przyjaciółka. To o mnie mówiła, kiedy wspominała o zastępstwie. Wiem, że sam taki wpis nie pomoże mi w dostaniu się do Redakcji, ale może to:


Przygoda z Yeti
Wszytko zaczęło się normalnie.
Ja, Kosmek, wstałem tego dnia równo o ósmej czterdzieści. Śniadanie (owsiankę) postanowiłem zjeść w kuchni, by posłuchać w radiu porannych wiadomości.
- … policja zgubiła trop w okolicy dżungli. – Mówił spiker. Zrobiłem głośniej aby lepiej słyszeć. – Kilka pand obecnych na miejscu kradzieży opisuje złodzieja, jako wielki, włochaty stwór przypominający ogromną pandę. „Według mnie wyglądał jak niedźwiedź polarny!”, mówi Angelika9000.
Zakrztusiłem się swoja owsianką. Angelika 9000? To moja dobra znajoma z czasów dzieciństwa. Nazywaliśmy ją „Pandzielika”. Nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł. Mógłbym ja przecież odwiedzić! Może dowiedziałbym się czegoś więcej o tej tajemniczej kradzieży…
Około jedenastej byłem gotowy. Zajrzałem do mojego podręcznego skorowidza i znalazłem miejsce zamieszkania Angeliki.
Pół godziny później byłem już na miejscu. Zapukałem do drzwi. Cisza. Po chwili drzwi otworzyły się. Stanęła w nich ładna panda o brązowych oczach i z blond włosami.
- Kosmek! – Angelika rzuciła mi się na szyję – Jak dawno się nie widzieliśmy… Co tu robisz? – dodała zamykając drzwi.
-A, tak wpadłem… Chciałem żebyś opowiedziała mi coś więcej o tej kradzieży…
Angelika przekazała mi wszystkie ważne informacje.
-W piątek wieczorem ktoś włamał się do sklepu na basenie – mówiła – zabrał stamtąd całe pudło żelków o mrożonych ryb. Akurat wtedy robiłam zakupy. Widziałam go tylko chwilę. To coś było wielkie! Całe białe, włochate, prawie nie podobne do pandy… Szybko uciekł. Tylko ja widziałam, gdzie – uśmiechnęła się tajemniczo – Do dżungli.

Przez następne kilka dni na całym Panfu głośno było o kradzieży. Ja i Angelika przeszukiwaliśmy dżunglę centymetr po centymetrze, w poszukiwaniu jakichkolwiek poszlak. W końcu znaleźliśmy… puste opakowania po mrożonkach. Była to już jakaś wskazówka. Lepszy rydz, niż nic, prawda? Niestety, znaleźliśmy tylko to.
Następnego dnia postanowiliśmy rozbić w dżungli obóz. Ja przyniosłem namiot i śpiwory, a Angelika kosz z jedzeniem i plastikowe naczynia.
Wieczorem odwiedził nas profesor, którego laboratorium znajduje się w jaskini pod dżunglą. Mówił, że często słyszy tu dziwne hałasy.
Długo w nocy nie mogłem zasnąć. W końcu postanowiłem pójść na nocny spacer po dżungli. Było bardzo cicho. Nagle usłyszałem, że ktoś za mną idzie. Powoli się odwróciłem. Wtedy go zobaczyłem.
Przede mną stał wielki, biały włochaty stwór. W łapach trzymał pudełko z kilkoma jeszcze żelkami. Byłem an sto procent pewny, że jest to Yeti. Chciałem zawołać Angelikę, ale za bardzo się bałem. Yeti odwrócił swoja kudłatą głowę. Teraz patrzył prosto na mnie. Zrobiłem jeden krok do tyłu. Na moje nieszczęście potknąłem się i już leżałem na ziemi. Zamknąłem oczy. Myślałem, że to już koniec. Nagle usłyszałem ciche brzęczenie. Robiło się coraz głośniejsze, i głośniejsze. Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem… mój pokój? Leżałem w łóżku. Budzik stojący na szafce nocnej dzwonił oznajmiając godzinę ósmą. Czy to był tylko sen?



Zapewne, nie zostanie to przyjęte tak, jak e-mail. Ale pisanie tego było samą przyjemnościa.


Z należytym szacunkim
~Kosmek

Nie znam cię ale... smutno mi gdy czytam takie rzeczy... ;((

Prześlij komentarz