Dzisiejszy dzień był bardzo dziwny i zwariowany. Ale może Wam opowiem.
Przed śniadaniem byłam na referacie i wykładzie Bazylego. Potem wróciłam do chatki i chyba się zdrzemnęłam. Kiedy się obudziłam jeszcze było wcześnie.
Siedziałam sobie w chatce jak zwykle i jadłam śniadanie, gdy do mojej chatki wbiegł mój kumpel Bazyli. Bazyli to bardzo zwariowana panda. We dwoje często oglądamy telezakupy i się śmiejemy ze zwykłych rzeczy. Na przykład, kiedyś gadaliśmy długo, i gdy ktoś powiedział słowo, ryczeliśmy ze śmiechu. Bazyli popatrzył na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Czołem - powiedziałam nieśmiało, ale najbardziej przyjacielsko jak potrafię. Bazyli nie drgnął, dopiero po chwili złapał mnie za bluzkę i przyciągnął do siebie moje ucho.
-Jesteś jak coś Brianna - szepnął i wybiegł. Rozejrzałam się zdziwiona, gdy nagle weszła... słynna Barbara z telezakupów i ekipa filmowa.
-Super! Ekstra wiejskie klimaty - powiedziała panda z kamerą do jakiejś innej co ciągle coś notowała.
-Będzie super! - skomentowała Barbara oglądając mój dom. Podeszła do mnie i mnie przesunęła - Przesuń się. Dzięki. Ej, Boguś, patrz! - zawołała do jakiejś ważnej pandy, obok której latało kilka innych niczym sługi.
-Idem! - burknął z angielskim akcentem - O czo ci chodżi?
-Boguś, spójrz na tą kuchnie! Prosto a uroczo!
-Raczja. Ładżnie bedzie wyglandacz w telewiźji - zgodził się Pan Boguś.
Byłam zirytowana, że mnie ignorują.
-Przepraszam! - wtrąciłam im - Ja...
-Patcz! Mozna kamerem zamontowacz tutaj i będzie szuper! - ciągnął Boguś.
-Czy ktoś mnie słyszy?! - zawołałam zirytowana i nagle oczy wszystkich zwróciły się ku mnie.
-Kiedy pszyjdzie właszczyczelka domu?- Zapytał mnie - pokojówka przyda się dla obsady - zwrócił się do pandy z notesem - Pani godność?
-Tikania! - zawołałam - Gospodyni domu! - powiedziałam, bo zupełnie zapomniałam o tym, co powiedział Bazyli. Nie wiem co się stało. Nagle stanęłam za ladą kuchni tak jak pandy w wiadomościach, albo jak Pascal w programie "Pascal, po prostu gotuj". No i włączyli kamerę. Najpierw mówiła Barbara z mikrofonem.
-Dzień dobry! Dzisiaj wasza Barbara w terenie. Odwiedziliśmy kuchnię jednej z wielkich kucharek! Oto ona. Panda Tikania! - zawołała i pokazała mnie teatralnym gestem. Kamera się zwróciła ku mnie.
Za kamerą ekipa trzymała tabliczki z tym co mam mówić. Na pierwszej pisało "Witam was czytelnicy, jestem panda kucharka i jestem Tikanią". Wtedy byłam tak zaszokowana, że nie zauważyłam głupoty tego tekstu tylko posłusznie czytałam drżącym głosem.
-...więc używam czosnku by odstraszać. Dziś ugotuję wam... - tu przerwałam. Ja mam ugotować? Wbiłam wzrok w Barbarę i zamilkłam. Ona przewróciła oczami i stanęła obok mnie tak, że i ją objęła kamera.
-Co nam ugotujesz? Co? Jesteśmy ciekawi!- Zawołała ze swoim sztucznym uśmiechem.
-Ja... - przestałam czytać - Co mam ugotować? - Spytałam. Widziałam jakąś dziwną nazwę na kartce, która wskazywała cała ekipa, jakbym była głupia i zapomniała, że mam czytać.
-No dobrze. Widać chcesz nam zrobić niespodziankę! - zawołała.
To co stało się potem nie chcę opowiadać. To zbyt okropne! Powiem tyle. Popołudniu, gdy siedziałam w Dżungli jakaś mała panda co chyba szła z mamą pokazała mnie.
-Mamo to ta z "Pichcę i knocę!" - zawołał. Zrobili z niej balona! - zachichotało maleństwo.
Wieczorem pobiegłam do Bazylego. Był nieswój, tak jakby było mu wstyd.
-O co chodzi z tym "Pichcę i knocę!"? - spytałam zrozpaczona. Bazyli włączył mi program "Robimy w Balona".
Pokazała się Barbara.
-Witam w programie "Robimy w Balona". Dzisiaj pokażemy wam kucharzy naszych czasów na panfu! Uwaga! Jak to zobaczycie, to zobaczycie jakim fatalnym kucharzem jest m.in. Bruno. Oto kucharka z "Pichcę i knocę"! - Powiedziała Barbara, a potem mój fatalny popis. Usiadłam z wrażenia gdy to zobaczyłam.
-Mówiłem ci - mruknął Bazyli - Mówiłem ci, że jak coś nie mów, że jesteś Tikania. -Powiedział nieśmiało Bazyli. Nieśmiało dlatego, bo myślał, że go uderzę czy coś. W ogóle odnoszę wrażenie, że Bazyli się mnie trochę boi.
-Ale mogłabyś wstać - powiedział nie ruszając praktycznie ustami.
-Jesteś brzuchomówcą? - spytałam zdziwiona.
-Wstawaj! - dodał Bazyli nie ruszając ustami - Tikania! Pobudka! - jęczał.
Nagle otworzyłam oczy. Okazało się, że zasnęłam na tym referacie i wykładzie Bazylego.
-No wiesz! Jak możesz?! - Czepiał się nieśmiało i lekko okrył twarz łapkami jakbym miała go walnąć.
-Przestań Bazyli! - mruknęłam - Przepraszam. Wiesz co? Stawiam ci zupę serową u Bruna!
-Na śniadanie? - zdziwił się Bazyli.
-Co? Już jadłam śniadanie! Znowu? - jęknęłam, ale Bazyli to chyba usłyszał i się zdziwił.
0 komentarze:
Prześlij komentarz