Hej!
Wczoraj postanowiłam sprawdzić czy legenda o krwawej Rozalin to prawda. O ósmej ubrałam się, zjadłam śniadanie i poszłam do podwodnej szkoły. Gdy mówiłam moim znajomym o tym co dzisiaj zrobię wszyscy zaczęli się śmiać:
- Hihihi Stell ty wierzysz w te legendy dla dzieci?- powiedziała Riki.
- Może tak, może nie, ale i tak tam pójdę- oznajmiłam.
O 24:00 pobiegłam do wieży Foyer w zamku.
Stanęłam przed lustrem. Po pięciu sekundach ujrzałam siebie... zakrwawioną!
Przestraszyłam się.
To prawda!- krzyknęłam.
Nie zostałam zaklęta. Umierałam!
Złapałam się za serce, które mocno i szybko biło.
- To nie możliwe- powiedziałam.
Pobiegłam do szpitalu.
Pielęgniarka Moli wystraszyła się nie na żarty:
- Co, co u licha? Co się stało?- spytała mnie.
- Później. Teraz mi pomóż!- krzyknęłam.
Położyła mnie na łóżku. Zaczęła badać. Puls był dobry, wszystko było dobrze. Zaskoczona dotknęłam łapką zakrwawioną bluzkę i przyłożyłam ją do twarzy. To był Kechup! Zaczęłam się dziwnie śmiać. Nie kontrolowałam mojego śmiechu. Uciekłam z szpitala i pobiegłam do domu. Wzięłam prysznic. Kechupu nie było. To była przygoda.
-
1 komentarze:
Zapraszam na bloga www.infopanfu.blogspot.com
Prześlij komentarz